29 września 2009

polish dinner

W zeszłym tygodniu w celu lepszego zapoznania się z nową lokatorką zjadłyśmy wspólny obiad z nią i jej znajomymi :) Oczywiście od razu polubiłam włoską kuchnie :D W ramach rewanżu zaproponowałałam, że w następnym tygodniu to ja przygotuję obiad! ( nic nie przypaliłam :P ) Nie było to coprawda tradycyjne polskie danie, ale robiłam to nie raz w domu, więc mogę uznać że z naszym krajem jest związane :) Wprowadziłam małe ulepszenia jak ser żółty, papryczka piri-piri czy odrobina śmietany do złagodzenia smaku. Po obiedzie były jeszcze Pastel de Nata, a później Samuela z Federicą przygotowały naleśniki z czekoladą! Mniami :)

W następnym tygodniu ponownie kuchnia włoska!

Na marginesie, w Portugali naprawdę trzeba się uzbroić w cierpliwość... Nasze legitymacje są jak widmo, w biurze Erasmusa zwodzą za nos, mówiąc że np "w poniedziałek rano", "jutro popołudniu" po czym dzisiaj przemiła pani oznajmiła, że jeszcze poczekamy przeszło 2 tygodnie... ( nie wspominając o tym, że z dobre 2 tygodnie już czekamy :P ). Jedynie co tracę, to dostęp do fenix'a ( czyli sieci, na której są udostępniane wszelkie informacje apropo zajęć, materiały i jeśli chce iść na laboratorium z jakiegoś przedmiotu to potrzebuje właśnie konta na fenix'ie). No cóż, to Portugalia ;) 


Federica i Samuela :)

Samuela kontra patelnia i podrzucanie naleśników :D

Od lewej: Federica, Maria, Rodolfo, Natalia, Samuela i ja ;]

27 września 2009

plaaaaaża!

Krótko i na temat: tym razem wygrzewaliśmy się na plaży :D Nie żebyśmy z Natalią były białe jak mleko w porównaniu do naszych towarzyszy :P Wszyscy spóźniliśmy się równo 30minut, jak w zegarku! A do tego, poranne niebo nie wskazywało na to ze w trakcie 40min podróży pociągiem wszystkie chmury się rozejdą i będziemy mogli cieszyć się słońcem :)




festiwal reggae

Nie podejrzewałąm, że lubię ten typ muzyki, ale musze przyznać że festiwal na którym byłam był naprawdę fajny :D Znalezienie miejsca gdzie się odbywał graniczyło z cudem ;) Po wycieczce krajoznawczej po Lizbonie, każdy z nas przekazał 1kg dobrze zapakowanego jedzenia i mogliśmy wejść. Dzięki naszym włoskim przyjaciołom ten wieczór zapamiętam na długo (między innymi dlatego, że tańczyliśmy długie godziny! ) :)







23 września 2009

packmaaaaaaaaan!

Właśnie wstałam... jak dobrze że środę mam wolną ;]
Wczoraj był mały koncert na IST :D więc oczywiście nie mogłyśmy tam nie być :P Wystąpiły dwa zespoły. Widać było że nie są profesjonalistami, ale mają niezwykłą frajde z tego co robią :D Zapuścili kilka bardzo znanych kawałków jak "highway to hell "czy "Smoke on the water" :D aż chciało się tańczyć :P Z taką myślą złapaliśmy ostatnie metro i znaleźliśmy się na jakiejś dyskotece :D Tym razem była bardziej skoczna muzyka i wytańczyłam się z Iskender'em ( turkiem, ktrego poznałam tego samego dnia :D ). Było naprawdę fajnie!
Studenci tutaj mają dziwne pomysły ;P po IST o północy biegał PACMAN a za nim te takie kolorowe potworki :P

Obiecane wieki temu zdjęcia pakmana :D:D:D

22 września 2009

pudełkowy szał ciał

przeistaczam się w maniakalnego kolekcjonera pudełek :P tym razem nabyłam nową umiejętność składania opakowań z origami :D Pierwszą część kursu odbyłam czekając w jednej z wind/kolejek koło północy w drodze do Bairro Alto :D druga część ( składanie w całość ) odbyła się koło 3 nad ranem w autobusie nocnym jak już wracaliśmy do domu. Niemniej jednak technikę składania zapamiętałam bardzo dobrze, żeby nie było :P

Dziś już mam z 5 pudełeczek :D kolorowych i w ogóle takich ładnych x] ( jedno nawet w barwach AGH XD ). Może jeszcze raz wybiorę się do supermarketu po blok A3 by tworzyć kolejne i kolejne i kolejne!!! :D:D:D Właściwie już teraz nie mam miejsca by je gdzieś układać i leżą za łóżkiem :P Ale może doczekamy się w końcu półek na ścianach... ;P Wtedy dopiero będzie pudełkowy szał ciał!






20 września 2009

krótki kurs fotografi, czyli jak mnie uzależnić

Jak postanowiłam tak też zrobiłam :) Kurs fotografii analogowej był niezwykle inspirujący. Poznałam masę nowych ludzi i nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na spędzenie tego czasu! Nuno ze względu na mnie i Natalię przeprowadził szkolenie po angielsku, a później w czasie trwania prezentacji był naszym tłumaczem :) Ale może po kolei!

Na początku utworzyliśmy ( wylosowaliśmy ) dwie grupy, które miały razem wyjść w plener by tam zrobić zdjęcia. Wraz ze mną i Natalią była również Filipa i Agata, a później dołączył Rodolfo ( nie wiem na jakiej zasadzie, ale okey :D ). Wyszliśmy na teren IST, by na świeżym powietrzu posłuchać o czasie naświetlania, ekspozycji, lustrach, iso i tym podobnych detalach. Każdy z nas miał możliwość zrobienia 4 zdjęć aparatem analogowym. Naszymi modelami mieli zostać pozostali członkowie grupy. Pomysły przychodziły same do głowy i w wyniku czego stworzyliśmy 20 bardzo oryginalnych zdjęć ;] Nadeszła pora lunch'u, którą spędziliśmy we włoskiej restauracji. Moja lasania okazała się niezbyt smaczna :P Ale za to nauczyłam się czegoś nowego po portugalsku i prowadziłam interesującą rozmowę o teorii liczb, metodach numerycznych i symulacjach komputerowych :D

Po lunchu wróciliśmy do siedziby klubu i wysłuchaliśmy prezentacji na temat nurtów w fotografii analogowej. Nuno dzielnie tłumaczył dla nas gdzieś na uboczu :) Nadeszła pora by wejść do laboratorium i zapoznać się z całą aparaturą oraz sposobem wywoływania zdjęć. Tak więc dostałam część kliszy ze swoimi zdjęciami, umieściłam w odpowiedniej aparaturze, dobrałam wysokość i ostrość. Ha! teraz trzeba znaleźć odpowiedni czas naświetlania, który testowaliśmy poprzez wywoływanie pasków z ważnymi partiami fotografiii. Po 6 pasku stwierdziłam ze jestem gotowa by wywołać wybrane zdjęcie. Naświetlony papier włożyłam na 1,5min do developera ( czy jak sie to tam nazywa ), później na 30s do stoppera i na następne 5minut do fixador'a ( nazwy są wymieszane angielskie z portugalskimi :P ) i moja fotografia była niemalże gotowa! Jeszcze tylko na 5 minut pod bieżącą wodę by oczyścić z chemikaliów i dumna z siebie mogłam wysuszyć zdjęcie w odpowiedniej suszarce. 

Tak oto weszłam w krąg pasjonatów fotografii analogowej! Nie pozostaje mi nic innego jak poprosić Nikę by wysłała mi pocztą z domu nasz wysłużony aparat analogowy!! Ale i tak międzyczasie będę przychodzić na spotkania co środę by poznać lepiej tych ludzi i podszlifować mój portugalski. To jest to co naprawdę lubię robić :) Poniżej krótka dokumentacja ale fotograficzna:

od prawej: Agatta, Natalia, Rodolfo, Filipa, Nuno, Julius, Ana i ja :)

Zdjęcia pod bieżącą wodą :)

Nasze pierwsze zdjęcia moczące się w fixador'rze :D

Laboratorium przy włączonym świetle!

Mój kawałek kliszy :))))

A tu gratis pare zdjęć z Lizbony nocą, czyli krótki wypad na miasto zaraz po kursie :)






Pozdrawiam tym razem ze szczególną dedykacją Pati!! Buziaki specjalnie dla Ciebie! *:

16 września 2009

jak pozanałam czeszkę w męskiej toalecie x]

Czyli trochę o powitalnym barbecue! Nie ukrywam, że momentami było smętnie :P mnóstwo ludzi, buty które kleiły się do bruku i dym tytoniowy. Bleee... Dodatkowo jeden niezbyt miły polak. To wszystko nie wróżyło zbyt dobrze, ale jednak noc była interesująca :D Choćby ze sposobu w jaki poznałam pewną czeszkę ;) Była spora kolejna do damskiej łazienki, a że sprawa była nagląca i nie mogłam czekać wraz z kilkoma innymi dziewcznami bezczelnie wparowałyśmy do męskiej. Faceci przy pisuarach tylko na nas spojrzeli kątem oka i nic O_O. Przemknęłyśmy do części z prysznicami gdzie była wolna toaleta :D Właściwie, gdy kabina była znów okupowana przez dziewczyny ( ale tylko 4 :P ) poznałam czeszkę, której imienia niestety nie zapamiętałam. Było naprawdę zabawnie ;D

Z pewnego źródła dowiedziałam się, że jest organizowany kurs fotografii w weekend i nawet odwiedziłam miejsce gdzie ma się odbyć :D Pełna entuzjazmu ( pomimo, że wszystko było po portugalsku :P ) postanowiłam się zapisać ( następnego dnia oczywiście :P ). Na barbecue można było wyrobić sobie kartę esn-lisbona, co też oczywiście uczyniłam ( jeden plastik mniej... jeden wiecej... co za różnica :P i tak już mi się nie mieszczą do etui ). Impreza przybierała tylko na hałasie i pijących erasmusach więc jeszcze przed końcem się zmyliśmy.Wraz z Felipe i Rodolfo wyruszyliśmy na poszukiwanie kolejnej erasmusowej imprezy, tym razem jakiegoś 'dansingu' w alive bar. Głownym celem ( przynajmniej moim ) było zrobienie kolejnego plastiku, który rzekomo znowu upoważnia do różnych zniżek ( np do kina :D ). W sumie muszę sprawdzić do czego tak naprawdę mi się przydadzą. Wiem tyle, że z jednego wpisowego zwrócą mi 100% w postaci doładowania telefonu :D więc minimalizacja strat niemalże w pełni ;) Jak dla mnie, klub nie różnił się niczym szczególnym od tego co znam z rodzinnych stron więc nie zabawiliśmy tam długo ;P

Ale... zanim tam dotarliśmy ( czyli koło wpółdo drugiej... ), to minęła dobra godzina jeśli nie więcej na wybieraniu ulic na chybił trafił :P nocny spacer po Lizbonie? mniami!! przynajmniej tyle, że szliśmy w dół lub po prostym :P I nie spotkaliśmy prawie ani jednej żywej duszy na ulicy :P ( czyżby wszyscy byli w Bairro Alto :> ) Muzyka typu 'unc unc unc' nie jest moją ulubioną, więc na długo przed zamknięciem wyszliśmy w poszukiwaniu jakiegoś autobusu :D przypadkiem trafiliśmy na przystanek, skąd 3-4min później odjeżdzał nocny, który zabrał nas do domu :) Wróciłam, gdy zegar wybił już kilka minut po czwartej, mijając przy okazji kilka kuso ubranych pań ;P Jak to dobrze, że następnego dnia dopiero o 16 miałam się pojawić na wydziale ;)

Podsumowując, dwa kolejne plastiki ze zdjęciem już mam. Żywię nadzieję, że kiedyś mi się przydadzą ( w końcu 16€ piechotą nie chodzi :P ). A to dopiero poczatek... ;) 

14 września 2009

pierwszy dzień "zajęć"...

Rany... co ja tu w ogóle robie...? :P Kto wymyślił ten szalony pomysł?? teraz byłabym na 4tym roku i z przymróżeniem oka patrzyłabym na rozpoczynający się rok akademicki... ale nie!

O zgrozo, czuję się gorzej niż na początku studiów. Obco i do tego dość zdezorientowana. Niby mam czas, żeby ustalić własny plan i dogadać się z prowadzącymi... Tylko dlaczego musi to być powiązane z taką ilością stresu? 

Już teraz wiem, że będę mieć indywidualne zajęcia z jednego przedmiotu. Zostały jeszcze 3 :P Może pójdę na pare wykładów po portugalsku, choć nie wiem czy cokolwiek zrozumiem. Pozytywny aspekt tego tygodnia jest taki, że jeszcze tylko kilka razy pokażę się poszczególnym prowadzącym i zaczyna się weekend. Jak to dobrze, że piątek został wolny :) Oprócz tego zapowiada się, że najbliższe 2 tygodnie będą wyglądały właśnie tak :P Czyżby taka mentalność? 

Jutro kolejna impreza z serii erasmus. Któraś z tych powitalnych, jakaś druga czy trzecia edycja :D Nareszcie się na nią wybiore, w końcu jest tak blisko mojego mieszkania, że chyba bliżej by się już nie dało z racji na zabudowanie terenu :P

Gdzieś w oddali majaczy się kolejna porcja portugalskiego, tym razem też codziennie z tą różnicą, że między 19-21 i przez 4 tygodnie :D 

Niedziele spędziłam w przemiłym towarzystwie brazylijczyka imieniem Rodolfo, zwiedzając szczegółowo Oriente :) Nareszcie jadłam lody 'Ola' ;) (chociaż to niezupełnie były lody, a zmiksowane owoce z lodami i sokiem. Moja mieszkanka była za słodka, za to Rodolfa była idealnie orzeźwiająca! ). O kilka razy za dużo podeszłam zbyt blisko fontanny i byłam niemalże jak zmokła kura :D Ciekawe miejsce, do spędzenia z rodziną, a przedewszystkim z dziećmi które znajdą tutaj dużo atrakcji przygotowanych specjalnie dla nich. Kilka zdjęć dodam później, czyli potem jak je wysępie bo jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie wzięłam aparatu ze sobą :P

12 września 2009

Tylko nie skacz z tego klifu!!

Niestety z tym dniem wiąże się zła historia. Karta pamięci w aparacie odmówiła współpracy i permanentnie informuje mnie, że nie istnieje O_O Więc ani zdjęć z oceanarium ani z Cascais. Chlip chlip... W skutek czego zostawiłam jakieś 11€ w sklepie w zamian za nową karte :P A zdjęcia przepadły... 

Weekend upłynął nam niezwykle przyjemnie, gdyż znów wybraliśmy się na wycieczkę :) Tym razem za kurs obraliśmy nadmorski kurort nieopodal Lizbony. Głównie dlatego, że podróż jest dosyć krótka ( 40min pociągiem ), w miare tania ( 1,7€ w jedną strone ) i w Cascais można wypożyczyć rowery ( gratis ) oraz wsiąść w autobus, który zawiezie na koniuszek świata ( czyli cabo da Roca - bilet u kierowcy 3€ w jedną strone! ale podobno można zakupić wcześniej i wtedy za to samo trzeba zapłacić tylko ~1€ :)).  

Wypożyczenie rowerów w weekend okazało się dosyć trudne ( tzn 3 rowery na raz ) bo zbyt późno tam przyjechaliśmy ( o 10 już niemalże nie było wolnych ). I wypożyczyliśmy je na raty. Przy stacji dostaliśmy dwa, dla mnie i dla Natali, a przy Cytadeli udało się wysępić jeszcze jeden dla Rodolfa. Uroczą ścieżką rowerową jechaliśmy wzdłuż wybrzeża i w sumie dopiero na lunch wróciliśmy do centrum. Już nie raz słyszałam, że tutaj trzeba się uzbroić w cierpliwość, ale jak czekam na coś do jedzenia to przestaje być takie zabawne :P Jako, że lunch zjedzony w dobrym towarzystwie, to i oczekiwanie nie było takie straszne :D Jak już wyczekaliśmy się na kelnerkę, zabraliśmy rowery i poszliśmy szukać naszych znajomych, którzy też właśnie byli w Cascais. 

Pozwiedzaliśmy trochę miasteczko ( nie żebyśmy się tam zgubili :P ), ostatecznie podróż na cabo da Roca odłożyliśmy do następnego razu i późnym wieczorem wróciłam do mieszkania. 

Za to w niedzielę byliśmy w kinie :) Film był taki średni, ale po angielsku z portugalskimi napisami ;] Ciekawą rzeczą jest, że w Portugali mają 7minutową przerwę w trakcie filmu :D Rodolfo, jeśli będziesz to czytać to chcę Ci w tym miejscu podziękować za zaproszenie!

Jako, że jak wspomniałam moja karta zrobiła sobie wieczne wakacje, prezentowane zdjecia poniżej są od Natali i Rodolfo. W ramach wymiany, zapraszam do zajrzenia na jego stronę, która również będzie opowiadać o pobycie w Portugali ( oczywiście po portugalsku ;) ): 

kliknij mnie :)

W związku z tym, że jestem fanatycznym amatorem to tym razem zaprezentuję mnie w 'akcji'. Uwaga :P


I kilka normalnych zdjęć :)

Ostatnie zdjęcie jest w stylu: Z Rodolfem wygrzewamy się w słoneczku na zielonej trawie ;]

11 września 2009

IST

Tydzień rejestracji trwa, czyli bieganie z papierkami do różnych ludzi i z pokoju do pokoju... Tylko tutaj na szczęście nikomu się nie spieszy ;) Nie wiem w ilu miejscach już byłam, ale jedno powiedzieć mogę napewno: ludzie są niezwykle mili, nawet w sekretariatach i tego typu pokojach :)

8 września 2009

przeprowadzka

Nie żeby mi było źle w pierwszym mieszkaniu, ale naprawdę zaczynam doceniać brak właściela w pokoju obok :P O 19 mogłyśmy się wprowadzić do 'nowego' mieszkania, ponieważ o tej porze mniej więcej wracali z pracy pozostali mieszkańcy: Tomek i Janek :) Wielkie dzięki dla nich za bardzo miłe powitanie! 

Nie wzięłyśmy taksówki, bo chyba nie byłybyśmy w stanie się zapakować na jeden raz :P Więc zrobiłyśmy dwa kursy, przejażdzka autobusem z bagażami była dość męcząca. Na szczęście godzina była już późna i mało osób korzystało z komunikacji miejskiej :D koło 22 miałyśmy już wszystkie tobołki ze sobą, zawalone łóżka i nie pozostawało nic innego jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. 

Pokój jest mały, naprawdę mały... Ledwo mieści się szafa i dwa łóżka oraz mały stolik. Ogólnie nie ma miejsca na nic :/ Mamy mieć półki na ścianach, może wtedy będzie trochę lepiej i zarazem bardziej przytulnie, bo jak na razie to tak łyso dosyć :D Przynajmniej moje roślinki wprowadzają trochę życia :) 

W pierwotym planie miała z nami mieszkać jedna włoszka, ale najnowsza wersja jest taka, że będą dwie :) Cztery osoby to więcej jak trzy, może się nie pozabijamy o łazienkę rano ( czasem jest naprawdę ciężko... zwłaszcza gdy ktoś wpadnie na genialny pomysł żeby brać rano prysznic gdy pozostali chcą skorzystać z łazienki. Ale cóż poradzić, ludzie i parapety :P ). W kuchni dwie osoby to już naprawdę tłok ;) przynajmniej łazienka jest normalnych rozmiarów ;) Klatka schodowa przyprawia o zawrót głowy, światło nie działa i można się nabawić klaustrofobii ;P Otwieranie drzwi po omacku, które nie chcą współpracować to naprawdę cenne doświadczenie :D Pomijając 'kilka drobnych' minusów jest naprawdę całkiem nieźle. Stacja metra (która ma chyba najlepsze połączenie z wszyskimi liniami ) oddalona o jakieś 100m, 2 supermarkety dosłownie po drugiej stronie drogi :P Jest w czym wybierać :D jakieś dwa centra handlowe za rogiem i uniwersytet na drugim skrzyżowaniu. W skrócie - żyć nie umierać ! Zdjęcia też dodam później :) Buziaki dla czytelników *:

to zostawiłyśmy na rzecz 'nowego' mieskania.

6 września 2009

kolejne szczyty

Badania odkrywkowe w Lizbonie niemalże zakończone :D Uwielbiam to miasto! Muszę wspomnieć o ogródzie botanicznym Ajuda'y, który zrobił na mnie wrażenie :D ( eehhh, też sobie taki ogórdek zrobię jak wróce ;P ). Z aparatem w ręku spędziłam kilka godzin oglądając każdą roślinę po kolei :) Przestrzeń jest podzielona na dwa poziomy, jeden z szklarniami, różnymi okazami i ławeczkami gdzie rozpościera się widok na dolny taras, domy i rzekę :) a drugi z przyciętym żywopłotem i bardzo przyjemnymi ścieżkami do spacerowania. Pogoda oczywiście jak zawsze piękna :D

Poza badaniami odkrywkowymi, w piątek, byłyśmy znów w Sintrze z Pawłem ( to on był inicjatorem wycieczki :D ) by tym razem zwiedzić inne ciekawe miejsca. Pogoda rano nie sprzyjała, niebo było szaro-granatowe i wiał wiatr, ale już po południu cieszyliśmy się słońcem :) Nie będę się wdawać w szczegóły, gdzie kiedy jak po co dlaczego i co robiliśmy :P Kolejny niesamowity dzień do "kolekcji" :)

Zdjęcia z ostatnich 4 dni:

Widok z ogrodu botanicznego :)





Eksperymenty z zdjęciami makro w części przeznaczonej dla zmysłu powonienia.

Nie wiem kto wymyślił taką ilość schodów w tym kraju i choć one mnie napewno kiedyś zabiją, te były jak z bajki :)

Na szczęście zaczęło się przejaśniać!

Jestem na szczycie tej budwoli!


Z widokiem na ocean... :)

Trochę dobrej zabawy przy wysiadywaniu kamieni ;]

Zagubione w ogrodzie ( to było niczym labirynt :P ) znalazłyśmy taki oto widoczek :)

Palácio Nacional de Pena - punkt widokowy wzdłuż murów.


Widok z pobliskiego pagórka na ocean ( tak tam w tle jest ocean :P ) i Palácio Nacional de Pena.

Wyczerpani kilku godzinnym truptaniem po pagórkach odpoczywamy w cieniu :)

Znalazłam teatr!

Tapada de Ajuda kryje w sobie wiele tajemniczych miejsc, jednym z nich jest właśnie ten budynek :)


A tu śliczny widok z jednego z punktów widokowych :)


Koleeeeeeeeeeejka :D

Interesujące ruiny w samym centrum Lizbony ;]

Mój lunch :-)

I jeszcze dwa ładne miejsca w Lizbonie.


Buziole *: