W Leirii, zapomniałam napisać, znaleźliśmy pizzerię :D Ale kurcze jaką :P pizza 50cm kosztowała niespełna 7€ :P jeszcze pan sprzedawca zaproponował nam pizzę z większą ilością dodatków ( bo właśnie zamykali i chciał się jej pozbyć :P ). We troje nie byliśmy w stanie jej zjeść :P
Śniadanie w hostelu? po raz kolejny MNIAM! Kawa zbożowa smakowała jak w domu :) Rano znów wstałam o jakiejś nieludzkiej porze i pomimo że mieliśmy całą godzinę do autobusu to niemalże się spóźniliśmy :D Potem po raz kolejny próbowałam zrobić użytek z mojego portugalskiego, ale niestety kierowca autobusu nie chciał za żadne skarby mnie zrozumieć :P
Opowieść o samej Batalhi nie jest zbyt interesująca, poza tym że pozwiedzaliśmy gotycki klasztor, trochę spacerowalismy, piliśmy herbatkę i inne takie turystyczne powinności ;)
Napisy na grobowcu, kute w kamieniu... OMG!
Krużganki... ktoś się naprawdę bardzo napracował tworząc górne łuki...
Fontanna i więcej misternych łuków :D
Po zrobieniu 50 ujęć tego samego, udało mi się wybrać JEDNO! :P
Bez zdjęć B&W się oczywiście nie obyło :D
Akcent polski!
Drugie krużganki :) Starałam się wybrać po raz kolejny najbardziej reprezentacyjne zdjęcie :D
Szkoda, że szyba nie była za czysta.
Jak już pooglądałam od środka, to przyszła kolej na rundkę dookoła.
I jeszcze w Leirii wypożyczyliśmy rowery.
Zameczek po zachodzie słońca.
I trochę szaleństwa przy fontannie :)
To by było na tyle :) Pozdrawiam i przesyłam buziaczki dla dziobaczków :*
2 komentarze:
Wiesz co?...no!... kurcze, powoli zaczynam Ci zazdrościć (z naciskiem na "powoli" jednak)To naprawdę piękne miejsce ta Portugalia... a co do pana kierowcy to sienie przejmuj... mówił jakimś narzeczem i czysta portugalszczyzna(jest coś takiego??) brzmiała dla niego jak kaszubski dla nas...
Nie no, nie żebym się przejmowała :P To było tak w ramach ciekawostki :D
Prześlij komentarz