30 października 2009

I jeszcze obiecana Batalha :)

W Leirii, zapomniałam napisać, znaleźliśmy pizzerię :D Ale kurcze jaką :P pizza 50cm kosztowała niespełna 7€ :P jeszcze pan sprzedawca zaproponował nam pizzę z większą ilością dodatków ( bo właśnie zamykali i chciał się jej pozbyć :P ). We troje nie byliśmy w stanie jej zjeść :P

Śniadanie w hostelu? po raz kolejny MNIAM! Kawa zbożowa smakowała jak w domu :) Rano znów wstałam o jakiejś nieludzkiej porze i pomimo że mieliśmy całą godzinę do autobusu to niemalże się spóźniliśmy :D Potem po raz kolejny próbowałam zrobić użytek z mojego portugalskiego, ale niestety kierowca autobusu nie chciał za żadne skarby mnie zrozumieć :P
Opowieść o samej Batalhi nie jest zbyt interesująca, poza tym że pozwiedzaliśmy gotycki klasztor, trochę spacerowalismy, piliśmy herbatkę i inne takie turystyczne powinności ;)

Napisy na grobowcu, kute w kamieniu... OMG!

Krużganki... ktoś się naprawdę bardzo napracował tworząc górne łuki...

Fontanna i więcej misternych łuków :D

Po zrobieniu 50 ujęć tego samego, udało mi się wybrać JEDNO! :P

Bez zdjęć B&W się oczywiście nie obyło :D



 Akcent polski!

 Drugie krużganki :) Starałam się wybrać po raz kolejny najbardziej reprezentacyjne zdjęcie :D

 Szkoda, że szyba nie była za czysta.

 Jak już pooglądałam od środka, to przyszła kolej na rundkę dookoła.

 I jeszcze w Leirii wypożyczyliśmy rowery.

 Zameczek po zachodzie słońca.

 I trochę szaleństwa przy fontannie :)

 To by było na tyle :) Pozdrawiam i przesyłam buziaczki dla dziobaczków :*

2 komentarze:

małgorzata pisze...

Wiesz co?...no!... kurcze, powoli zaczynam Ci zazdrościć (z naciskiem na "powoli" jednak)To naprawdę piękne miejsce ta Portugalia... a co do pana kierowcy to sienie przejmuj... mówił jakimś narzeczem i czysta portugalszczyzna(jest coś takiego??) brzmiała dla niego jak kaszubski dla nas...

Ooooo pisze...

Nie no, nie żebym się przejmowała :P To było tak w ramach ciekawostki :D